Wróciłam. Niby to moje ogarnianie trwało zaledwie 1 dzień, krótko, ale zobaczymy jak to się wszystko potoczy. Ostatnio jestem dosyć zabiegana, wakacje się kończą, depresja mnie powoli dopada.
Ostatnio co kilka dni roznoszę ulotki, 4-5 godzin chodzenia. Brak czasu na jedzenie. Jutro też idę :)
Potrzebny mi chyba wielki, bolesny kop w dupę, żebym w końcu zrozumiała, co jest dla mnie na prawdę ważne. Nie 5 minut rozkoszy, zapychania się czymś pysznym i kalorycznym, tylko "wieczność" chudości, a marzenia się same nie spełniają. Żadne. Owszem, wiara jest połową sukcesu, ale drugą połową są nasze działania w tym kierunku, także w tym wypadku waga sama się nie zmniejszy.
Nie wiem jak tego dokonam, ale mam zamiar teraz nie spieprzyć. Trzymajcie za mnie kciuki.
Bilans:
Śniadanie: 3 pomidory z mozzarellą i sosem vinegrette
Obiad: 2 kotlety mielone, ziemniaki i marchewka
Kolacja: 2 nektarynki, garstka winogron
Chudnijcie!
trzymamy kciuki. pamiętaj, że każdy "dojrzewa dietowo" w swoim tempie i nie ma co się martwić, że inni potrafią trzymać dietę tygodniami, a ty nie umiesz wytrzymać nawet tygodnia. kiedyś ty też znajdziesz swój złoty środek i nie będziesz już potrzebować żadnego ogarniania, bo zwyczajnie przestaniesz zawalać. to jest tak, jak mówisz, ważniejsze jest spełnienie marzenia o tym, żeby być chudą, niż tylko myślenie o tym marzeniu, zajadając się ciastkami. musisz jakoś nastroić swój mózg na wieczne odchudzanie i wtedy pójdzie z górki. każda z nas przez to przechodziła i żadnej nie było łatwo, ale w końcu się udawało, i tobie też się uda :)
OdpowiedzUsuńuwierz, że nie ma mi czego zazdrościć. :<
OdpowiedzUsuńprzepraszam, przez ten początek roku jestem kompletnie zalatana, ale złapię Cię jak najszybciej na gg i wtedy mi wszystko opowiesz :* tęsknię! <3